wtorek, 18 marca 2014

Zbawienny wpływ... karnetu fitness!

Najlepszy trener XXI wieku? Komputer. Bez wątpienia jest to najpopularniejsza metoda treningu wśród kobiet w moim wieku, podczas gdy nasi Panowie niezmiennie wybierają "siłkę". Plusów treningu w domu ilość nieskończona - ćwiczę kiedy chcę, gdzie chcę, ile chcę, nikt mnie nie podgląda ani nie podśmiewa się, innymi słowy - żyć nie umierać.
Ćwiczysz...
1. Kiedy chcesz? Czas spędzony na dojście/dojazd do klubu jest warty swoich korzyści. Obecnie kluby fitness są otwarte o przeróżnych godzinach (w stolicy otwiera się teraz McFit, swoją drogą genialna nazwa, mój wewnętrzny marketingowiec jest zachwycony), będzie otwarty przez 24/7!
2. Gdzie chcesz? A co z przeszkadzającymi stołami, krzesłami, obitymi stopami od walenia się w meble, odciskami na kolanach od braku dobrej maty, stratami od kettlebella, dziurami po hantlach...
3. Ile chcesz? A co z przerwami w środku na telefon, na fejsowy czat, na pogawędkę ze współlokatorem? Niestety, w domu nie zawsze jesteśmy w stanie skupić się w pełni na wykonywanych ćwiczeniach i zachowaniu odpowiedniego tempa, ciągłości. Nie mów, że nigdy nie zdarzyło Ci się nie dokończyć ćwiczeń w domu z powodów innych niż skrajne zmęczenie. A poza tym, ile zajmuje Ci średnio znalezienie wszystkich filmików na Youtubie i spreparowanie dobrego, wartościowego treningu - co nie jest proste? Chyba szybciej jest wyjść i oddać się w ręce profesjonalistów.
4. Nikt Cię nie podgląda i nie podśmiewa się? A co z ciekawskim rodzeństwem, współlokatorami? Nie musisz czekać, aż wyjdą do pracy, szkoły czy na uczelnię. Wychodzisz i ćwiczysz. Robisz swoje. Oddzielasz się od normalnego otoczenia i dajesz z siebie wszystko, bo to Twój czas. Nie bój się tego, co zobaczysz w filmiku poniżej, fitnessowe jednorożce zdarzają się raz na milion tęczowych lat :)



Wyjście do klubu to:
- opieka profesjonalistów (I JESZCZE 4 RAZY! DAWAAAAJ!)
- dodatkowa motywacja do dalszej pracy (ach, ta dziewczyna z przodu to ma dopiero wyrobione nogi!)
- motywacja do regularnych ćwiczeń (przecież karnet kupiony!)
- okazja do poznania innych fitness-wariatów, wymiany opinii i wspólnych ćwiczeń (a znasz tego bloga Marta Ćwiczy? No rewelacja!)
- profesjonalny sprzęt i brak nudy zagwarantowany (pamiętaj - kto pyta, nie błądzi! Analiza składu ciała? Proszę bardzo!)
- dodatkowy ruch (parę metrów trzeba zawsze pokonać)
- dodatkowy powiew świeżego powietrza, szczególnie jeśli idziesz pieszo
- dodatkowy czas tylko dla Ciebie, chwila na przemyślenia, plany (co na obiad? może spring rolls?)

Tak, wiem, "ale Chodakowska mówi, że siłownia jest be". I znowu źle. Chodzi o trening funkcjonalny, trenowanie każdej części ciała naraz - taki trening jest bardzo efektywny i daje dobre rezultaty. Na siłowni czy na ćwiczeniach fitness można bez problemu opracować tego typu trening, wystarczy poszperać w necie (polecam z całego serca treningi na siłownię Blogilates) lub zapytać się instruktora - oni nie gryzą, wszyscy, z którymi rozmawiałam, byli bardzo sympatyczni :)

Zabawne jest to, że często boimy się zbytniego wysiłku, tak jakbyśmy bali się zbytniego spalania kalorii albo zbytniego umięśnienia (w zależności od preferencji)... chociaż w większości przypadków chodzi o ewentualne kontuzje. Unikniemy ich, ćwicząc poprawnie, co zapewni fachowa opieka. W domu pracujemy na mniejszych obrotach, z mniejszym obciążeniem, wolniejszym tempem, niż jesteśmy w stanie, a do tego narażamy się na (mniejsze lub większe, ale zawsze) kontuzje. Nie wykorzystujemy naszego czasu w pełni.

Nie zliczę, ile razy miałam syndrom "nailed it"! Wam też się zdarza? :D

Po kilku dniach spędzonych w domu z Youtubowymi ćwiczeniami umieram z nudów i sprawdzam, co jest ciekawego w grafiku fitness następnego dnia. A to ABT, a to Power Pump, a to Płaski Brzuch... a może starcie "jeden na jeden" na siłowni? Być może jestem tu złym przykładem, bo jedną z moich miłości jest Zumba, której tańczenie samemu w domu mija się z celem :D

Nie chcę zostać źle zrozumiana, jestem fanką ćwiczeń w domu, niedługo opiszę mój "kącik zabawkowy", który ostatnio znacznie wzbogaciłam. Chciałabym jednak zwrócić uwagę na jeden fakt, a mianowicie:


Ćwiczenia w domu są dla osób wytrwałych, potrafiących odciąć się od otoczenia i dać z siebie wszystko, dla tych, którzy są w stanie skorygować własne błędy i odpowiednio dobrać trening do swoich możliwości, odpowiednio go urozmaicając.

I można jeszcze popatrzeć na przystojniaków przechadzających się w tę i z powrotem... tego nie znajdziesz w domu!

A jeśli znajdziesz go w domu, pozdrów go ode mnie, Szczęściaro! :)

Przekonajcie się, dajcie szansę fitnessowi i siłowni!

Mała reklama, ale ja się takich rzeczy nie boję, w końcu to blog ode mnie dla Was i również dla mnie samej! Wszyscy studenci z Warszawy i kilku innych miast (lista klubów cały czas się poszerza) mogą skorzystać z oferty BeActive - z mojego researchu wynika, że jest to zdecydowanie najlepsza oferta, szczególnie patrząc na relację "cena-jakość". Polecam, pozdrawiam!

Po ciężkim dniu idę spać. Dziś niestety - i wybitnie wyjątkowo, aż się sama dziwię - bez kolacji. Pochłonęło mnie bez reszty to, co zwykle - czyli nadrabianie zaległości "w Internetach" i fit sprawy, w dzisiejszym przypadku rozpakowanie paczki pełnej akcesoriów do ćwiczeń (witajcie, obciążniki! witaj, taśmo elastyczna! witaj, hula hopie!)

BUZIAKI!
Marta

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz