sobota, 12 kwietnia 2014

5 zdrowych nawyków, które odmienią Twoje życie - albo chociaż Twoje ciało

Dzisiaj święto - dwa wpisy tego samego dnia. Trochę po to, by złagodzić ostatni gorzki wpis o transportowym savoir-vivre, a trochę dlatego, że pojechałam do domu i mam chwilę wytchnienia od ostatnimi czasy szalonego studenckiego życia ;)

Poniżej 5 zdrowych nawyków, które wprowadziłam w przeciągu ostatnich kilku miesięcy i z czystym sumieniem mogę zarekomendować.

1. Woda z rana - nie tylko na kaca
Mam ogromne problemy z dostarczaniem sobie odpowiedniej ilości wody. Od dziecka mało piłam, mama zawsze straszyła mnie piaskiem w nerkach. Aby pomóc sobie w piciu minimum półtora litra wody dziennie, wieczorem przed snem wlewam do szklanki zagotowaną wodę, wyciskam trochę cytryny i stawiam obok łóżka. Dzięki temu rano po wstaniu wystarczy wyciągnąć rękę i się napić. Działa? Działa!
Według mojej inspiracji, najlepszej, cudownej Ani Lewandowskiej, woda z rana pobudza wątrobę i pomaga usunąć toksyny z organizmu. A jeżeli Ania tak mówi, to znaczy, że tak jest. End of story.

2. 5 posiłków!
Do znudzenia, do upadłości, aż wszyscy zrozumieją! 5-6 posiłków! Co 3-4 godziny! Nie podjadać pomiędzy! Ostatni posiłek 2 godziny przed snem, a nie o jakiejś 18 - co za bzdury, aż uszy bolą, ratunku!
Organizm przyzwyczaja się do tego, że jest mu podawane jedzenie regularnie, dzięki czemu nie boi się, że go zagłodzimy i spokojnie spala to, co trzymał na czarną godzinę - czyli tłuszcz! A my nie jesteśmy głodni, nie mamy napadów dzikiej gastrofazy, łatwiej odstawić słodycze, żyć nie umierać! I jeść!




3. Do pracy, na studia, gdziekolwiek piechotą będę szła, aaaa!
Przyznam się, byłam leniem. Strasznym leniem. Od stacji metra z mieszkania dzieli mnie odległość jednej stacji, a jednak przez 2 lata dzień w dzień podjeżdżałam tramwajem...W tym roku staram się tego unikać i teraz takie przejazdy zdarzają się sporadycznie. Plusów jest dużo - nie muszę czekać na "karocę", wciskać się do niej, gdy jest przepełniona - a zazwyczaj jest, a poza tym to zawsze dodatkowy ruch. Minusów nie ma, może tylko, gdy pogoda nie dopisuje. Natomiast czasowo wychodzi dokładnie tak samo, jakbym jechała trajtkiem.
Macie tak samo? Zrezygnujcie z krótkiego podjazdu, albo wysiądźcie trochę wcześniej. Jeśli nie spieszy wam się aż tak bardzo, przejdźcie większy kawałek - szczególnie przydatne, gdy trzeba przemyśleć różne sprawy ;)

4. Seria(l) z hantlami 
Cześć, jestem Marta i jestem nałogowym serialowiczem. Co poradzić. Spędziłam jak dotąd 42,5 dnia na oglądaniu perypetii nastolatków na Manhattanie, wampirów w Luizjanie i Mystic Falls, morderców pracujących w policji, grupy naukowców-nerdów i ich sąsiadki, Sherlocków, czterech przyjaciółek w NY (czekajcie, z Sex and the City wyszło mi 44,5 dnia... tak przy okazji, sprawdźcie swój wynik!). Ale do rzeczy - wyobrażacie sobie, co by było, gdyby przez te 44,5 dnia nie leżeć plackiem przed kompem, tylko wykorzystać je efektywnie i połączyć przyjemne z pożytecznym? Potwierdzono empirycznie przez moją współlokatorkę, że od "Prosto w serce" rzeźbią się ramiona - ale tylko wtedy, gdy przez cały odcinek wywija się hantlami lub butelkami z wodą. Muszę przyznać, że jakoś mi się nawet lepiej ogląda te wszystkie szalone historie robiąc przysiady, brzuszki, planki i pompki na piłce (uwielbiam!) - poza tym leczy to trochę wyrzuty sumienia z tytułu marnowanego czasu. Teoretycznie marnowanego. A co, jak zaatakują nas wampiry? Ja przynajmniej wiem, że trzeba się schować w domu i nikogo nie zapraszać do środka. I nie dać się zauroczyć. Ha.

5. Zapisuj swoje postępy
Ćwiczysz jak wariat, robisz co możesz...a może tylko tak Ci się zdaje? Nie ma lepszego sposobu niż prowadzenie zapisu swoich aktywności. Zapisuj, kiedy ćwiczyłeś, co i przez ile czasu, a weryfikacja Twojego zaangażowania stanie się bardzo prosta i wszystko będzie widać czarno na białym.
Zawiesiłam na ścianie mały kalendarz z malowniczymi greckimi pejzażami, który idealnie się do tego nadaje i muszę przyznać, że gdy patrzę na jego 2-miesięczną zawartość, to wypełnia mnie dumna i motywacja do dalszej pracy (to jeden z moich osobistych motywatorów, tak w nawiązaniu do wpisu o motywacji sprzed tygodnia). Przykład z życia - we czwartek miałam kryzys porannego wstawania i już miałam nie pojawić się na porannym lataniu ze sztangami, ale gdy zobaczyłam, że jak dotąd od 1,5 miesiąca nie opuściłam ani jednego czwartkowego treningu... wyskoczyłam z łóżka jakby mnie poraziło ;) A zatem - kalendarz i długopis w dłoń!

Macie własne zdrowe patenty?
Marta

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz