sobota, 10 maja 2014

Ojcze Fitnessu, zgrzeszyłam...

Oj, zdecydowanie. Zgrzeszyłam w tym tygodniu. Fitnessowo.

Juwenalia nie sprzyjają stosowaniu się do zwykłego reżimu żywieniowego ani ćwiczeniowego. W tym tygodniu doszły jeszcze przechodnie problemy zdrowotne, dostawa mebli, Croque Madame w Charlotte , jednej z moich ulubionych miejscówek w stolicy, i tysiąc wymówek na brak treningu gotowych... trening jak dotąd tylko dwukrotnie, i to 2 razy cardio w postaci zumby, zero siłowych. Niedobrze. Wczoraj i piwko, i qurrito (ach, to qurrito!!!), wódeczka, jak to śpiewa Cleo, lepsza niż whisky i giny...niedobrze, bardzo niedobrze.

Była zbrodnia, jest i kara. Odkąd zaczęłam się dobrze jakościowo odżywiać, za każdym razem, gdy idę ze znajomymi "podbić miasto", następnego dnia mój brzuch daje o sobie znać. Czuję się ciężko, czasami nawet mam inne problemy, if you know what i mean. Też tak macie? Co za koszmar. Tak jakby mój organizm krzyczał "nigdy więcej mi tego nie rób!!!" ...

Ale co zrobić. Jesteśmy ludźmi. Nie zamierzam rezygnować ze spotkań ze znajomymi, z wyjść do klubu i dobrej zabawy, w końcu jestem studentką, a to nie będzie trwać wiecznie. Odżywianie i ćwiczenia - sprawa bardzo ważna, ale nie należy zapomnieć o równowadze! Nigdy nie jest idealnie, co więcej, nigdy nie będzie - może poza pojedynczymi dniami idealnymi, o których ostatnio pisałam ;)
Jedyne, co możemy robić, to stale dążyć do celu. Jak to mówią: nie ideał, a progres się liczy. Not the destination, but the journey.

Inna sprawa, o której chciałabym wspomnieć, to wymigiwanie się od ćwiczeń/zdrowego jedzenia bez powodu, a z wymówkami. Jeśli nie masz ochoty ćwiczyć, zastanów się - czy to Twój organizm mówi Ci, że to nie jest dobry dzień na trening, czy może odzywa się Twoje lenistwo. To drugie tępimy!!!

Jutro też jest dzień. Ba, dzisiaj jest też dzień, tyle można zrobić! Trening już zaliczony, tym razem siłowy.
A teraz lecę na koncert :)

Życzę wam wspaniałego weekendu, aktywnego nie tylko fitnessowo, ale i kulturalnie!

Buziaki,
Marta

P.S. Wspomniałam mimochodem o Cleo. Kochani, dzisiaj finał Eurowizji, konkursu, który uważam za absolutną kpinę muzyczną i wspaniały powód do spotkania się ze znajomymi i wyśmiania po kolei wszystkich, no, prawie wszystkich artystów, a w pierwszej kolejności polskiego reprezentanta. ALE NIE DZIŚ! Dzisiaj mamy realną szansę wygrać, należy się nam to po tylu latach kompletnej pustki i beznadziejnych piosenkach wysyłanych na ten "konkurs", wreszcie mamy naprawdę fajny utwór i stojącą za nim koncepcję - co czasem jest nawet ważniejsze. Cokolwiek by o "My Słowianie" nie powiedzieć, wszyscy znają słowa i nikt nie powie, że nie był to hit ostatnich miesięcy ;) na ten jeden dzień porzućmy sceptycyzm, uprzedzenia i zareklamujmy nasze Słowianki europejskim znajomym na FB, insta czy cokolwiek tam macie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz