poniedziałek, 26 maja 2014

That awkward moment, czyli o tym, jak poczułam zmiany

Wytrwałość, wytrwałość i jeszcze raz wytrwałość!
"Wystarczy zacząć, a potem będzie trudno przestać ćwiczyć, na efekty nie trzeba długo czekać - wystarczy chwila, bla bla bla!
Każdy z nas tysiące razy słyszał cudowne rady, czytał mądre myśli i oglądał transformacje ludzi z beczek w topmodelki. O ile są one motywujące i zachęcające (patrz: zdjęcie po prawej), to nie mają nic wspólnego z praktyką.

Jaka jest praktyka?

Taka, że na trening poświęca się te parę godzin w tygodniu, stara się odżywiać dobrze, a efektów nie ma. Waga stoi, klata i bicek się nie pompują, pupa jak flak, ogólnie załamka.

Ostatnio (pomijając przygodę z Lean Out Mini Meal Plan, bo tu akurat widzę małe, ale mierzalne efekty) miałam właśnie taki okres regresu i zwątpienia. Może nie taki z rodzaju "po co mi to wszystko", ale może "tyle pracy, a tu nic się nie dzieje, muszę coś robić nie tak".

Okazuje się, że wszystko jest jak najbardziej tak. Siadam przed laptopem, biorę się do pisania maila, poprawiam rękaw koszulki. Hm. A to co takie napięte?
Chyba mięsień.
Jest.
Istnieje.
Hmm, tego jeszcze tu nie widziałam.

Okazuje się, że mój ukochany Power Pump nie idzie w las. W półtora miesiąca z dwóch flaczków powoli zaczynają się kształtować mocne ramiona. Nie to, że mi wyrósł biceps jak Pudzianowi, absolutnie, ale ramię jest napięte i zdecydowanie mniej flaczkowate. Oj, takie rzeczy bardzo miło się odkrywa. Czwartkowy Power Pump niniejszym dostaje +100 do fajności... Podobne sytuacje powtórzyły się z boczkami, kiedy pewnego dnia odkryłam, że zniknęły. Z szyją, że się wysmukliła. I tak dalej.

Odkryłam, że na mój poziom motywacji genialnie wpływa "odciążenie się" ze wszelkich możliwych oczekiwań. Nie stoję przed lustrem i nie czekam na cud, na to, że nagle wszystko zniknie. Robiłam tak, nie ukrywam. Bez sensu. I tak sama tego nie zauważę - chyba że poprzez porównanie zdjęć. Staram się po prostu robić swoje. Są efekty? Super, skaczę pod sufit. Nie ma? Trudno, ciało to ciało, nie ma się zmieniać szybko, bo to tylko spowoduje, że będzie mu łatwiej wrócić do poprzedniego stanu (efekt oj-oj!). Ma być mocne, ma być sprawne, silne, zdrowe. To jest cel.

Przestańcie się stresować, spinać, czekać na cud albo rzucać to wszystko w przysłowiową cholerę, "bo przecież nic to nie daje"... Cudów nie ma, jest praca, jest ŻYCIE! To nie Power Rangers, nie będzie transformacji w 3 sekundy, fajerwerków (i Zordona. a to akurat wielka szkoda). Jest tyle piękniejszych rzeczy niż czekanie. Na przykład działanie. I za to ostatnie trzymam kciuki!

Buziaki,
Marta

P.S. Złóżcie Mamom życzenia!
P.S.2. Rekord liczby postów w miesiącu POBITY!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz